Dziecięcy Ogród1
Tłumaczenie – dla SPIMR – Magdalena Bogdan
Redakcja Ewa Jakubowska
Tłumaczenie dedykuję Agnieszce Sułkowskiej-Kornaus
Magdalena
Ogród. Co to za piękne słowo, określające szkołę dla najmłodszych dzieci i jakże pięknym jest nazywanie „ogrodnikami” tych, którzy poświęcają swój wysiłek na pielęgnowanie ukrytego w pąkach dzieciństwa, dojrzewanie dziecięcych umysłów, pobudzanie zmysłów i kiełkowanie pomysłów. Jednym słowem, na rozkwitanie organizmów naszych małych ludzi przyszłości!
Z pewnością, niełatwo jest prowadzić te małe istoty drogą ku świadomemu życiu, o którym w ogóle nie mają pojęcia, a w każdym razie nie potrafią jeszcze w sposób jasny wyrażać własnych odczuć i sekretnych pragnień. Cóż to jednak za radość, móc stopniowo zagłębiać się w tajemnice dziecięcego życia i odkrywać sposób, w jaki kształtuje się świadomość tych młodych istot, jak rozwijają się instynkty i budzi wyobraźnia!
Oto dlaczego, nie odchodząc od przyjętych już przeze mnie pedagogicznych działań, postanowiłem w tych ostatnich latach, zwrócić szczególną uwagę na najmłodsze, cztero- i pięcioletnie dzieci nie przypuszczając aż do dziś, że można dostosować dla nich moją, zalecaną innym, rytmiczną edukację.
Zadałem sobie pytanie, czy w tak wczesnym okresie życia można poddawać dzieci zabawom edukacyjnym, których celem jest nadanie pewności reakcjom przydatnym, jak też uzyskanie zdolności stawiania oporu reakcjom nieprzydatnym, doprowadzenie do koordynacji ruchowej, przy jednoczesnym rozwijaniu uwagi i przyzwyczajaniu się do podążania za muzycznymi rytmami oraz ich różnicowania.
W ciągu pierwszych miesięcy, zauważyłem u tych małych uczniów potworny bałagan w realizowanych w dziecięcym „rytmicznym” ogródku ćwiczeniach grupowych, wymagających szczególnego namysłu, jak również niezdarność w rytmizowaniu pojedynczych ruchów, która wydawała się niemożliwa do naprawienia przy pomocy ćwiczeń.
I oto, pod koniec pierwszego semestru, w tych drobnych ciałkach i umysłach zaczęły następować tak ogromne zmiany, iż wśród nauczycieli powstało przekonanie, że małe dzieci można poddawać „rytmicznej kuracji”, i że bez powodowania jakiegokolwiek zmęczenia, w sposób pewny, rozwijają się
zarówno ich zdolności umysłowe i fizyczne, jak też wola i wyobraźnia.
Faktem jest, że przekazywana przyszłym mamom wiedza, która dotyczy znajomości motorycznych możliwości dzieci, jest niestety niewystarczająca. Nie pozwala to, zarówno im samym jak też nauczycielom, dostrzec że dziecko zdolne jest wykonać znacznie więcej i znacznie bardziej złożonych czynności, niż dotychczas sądzono.
Warto wprowadzać dzieci w świat sztuki w wieku, w którym nie są jeszcze na tyle wyedukowane, by analizować – zanim zaobserwują i wyrażać – zanim doświadczą.
Harmonizowanie ruchów nie jest dla dziecka czymś naturalnym. Potrafi je łączyć i przeciwstawiać jedynie wówczas, gdy jest to konieczne, na przykład w sytuacjach, w których odzywa się instynkt samoobrony.
Praktykowanie niektórych, często powtarzanych czynności, wywołuje w jego umyśle i ciele przydatne reakcje, które tradycyjna edukacja zaniedbuje. Ileż to zmarnowanego czasu i bezużytecznego wysiłku!
Pomyślcie o desperackich próbach fruwającego w zamkniętym pomieszczeniu ptaka lub owada, które usiłują wydostać się przez szeroko otwarte okno! Tak samo dziecko, obdarzone niezwykłą wyobraźnią, tylko w połowie może zrealizować swoje pragnienia (wówczas, gdy je realizuje). Nie myśli, aby pogodzić własne potrzeby i możliwości, pozostawiając czasowi i przypadkowi wybrnięcie z kłopotu.
A przecież z łatwością można przy pomocy szeregu, przeprowadzanych w formie gier, praktycznych ćwiczeń uczyć je poprzez zabawę, kierować nim, pozwalając mu wierzyć, że jest wolny, a także w klarowny i pewny sposób rozwijać siły tkwiące w jego układzie nerwowym i ruchowym. Gdy tymczasem, w przeciwieństwie do tego, co sądzą niektórzy rodzice, „Matka natura” daleka jest od korzystania ze swojego dobrodziejstwa w edukacji, za którą jest odpowiedzialna.
We współczesnych szkołach z powodzeniem kształcimy u najmłodszych zmysł dotyku, słuchu i węchu, natomiast kształcenie zmysłu nerwowo-mięśniowego – w moim odczuciu – zajmuje zbyt mało miejsca w programach nauczania. Wrażliwość aparatu motorycznego może być w znacznym stopniu rozwinięta za pomocą specjalnego rodzaju ćwiczeń, które zarówno pobudzają centralny układ nerwowy, wzbogacają zakres odruchów, jak też porządkują akty woli i harmonizują działania.
Oznacza to ustalenie w organizmie dobroczynnego współudziału motorycznej energii i przekształcanych w rzeczywistość działań wyobrażeniowych, jak również stworzenie ścisłych relacji pomiędzy tą energią oraz czasem i przestrzenią.
Jak wiele dzieci, nie jest w ogóle świadomych tego, ile i jak długich kroków należy wykonać w określonym czasie, by przejść z jednego miejsca do drugiego.
Należy uczyć je zmysłu orientacji, gotowości do szybkiego lub powolnego chodzenia, rozpoczynając – w zależności od wymogów sytuacji – nogą lewą lub prawą, do podskakiwania w odpowiednim momencie, wstawania, obracania się i kładzenia, przy użyciu minimum wysiłku. Do podkreślania występujących w piosenkach mocnych części taktu za pomocą ruchów zarówno elastycznych jak i mocnych, do podejmowania prób czynienia swoich części ciała ciężkimi lub lekkimi, do łączenia ze sobą i oddzielania ruchów rąk i ramion, w sposób pozwalający z łatwością wykonywać dwie czynności równocześnie.
Taka forma edukacji wzmacnia witalność dzieci, przy jednoczesnym wprowadzaniu porządku i przygotowaniu do wykonywania różnych zadań, jakie ich w życiu czekają. Stanowi dopełnienie ich naturalnych predyspozycji, jak też często jest w stanie je wywołać.
Iluż to dzieciom, które na przykład sprawiają wrażenie, że są obojętne na muzykę, udaje się ją pokochać, gdy tylko zostaną poddane ćwiczeniom, których celem jest pobudzanie ich ogólnej wrażliwości, doprowadzanie do pełnej zgodności pomiędzy zdolnością żywiołowego wyrażania się i zdolnościami, których zadaniem jest zachowanie porządku. Do dania muzyce możliwości wprowadzenia
dziecięcego ciała w stan wibracji w unisonie, usuwając przy tym wszelkiego rodzaju przeszkody, które uniemożliwiają przenikanie w niego falom dźwiękowym.
Jest rzeczą oczywistą, że w „dziecięcym ogrodzie” maluchy odczują o wiele wcześniej i pełniej wpływ ćwiczeń rytmicznych, zanim jeszcze ich umysły – jak to ma miejsce później, w szkole – zostaną zaprzątnięte różnymi sprawami.
Dziecko w wieku czterech lat jest ożywione ciekawością i potrzebą ruchu znacznie bardziej, niż dziecko w wieku lat ośmiu, czy czternastu. Każdy człowiek, mający okazje poznania tak różnych dziecięcych temperamentów i charakterów – śledząc po omacku tyle nowych dróg, wskazywanych przez liczne współczesne nam metody – przyjmie w końcu jedną zasadę, która przeważa w każdej metodzie edukacji dzieci i która wiąże się z fizjologią ich rozwoju.
Chodzi o wyodrębnienie w edukacji różnych jej elementów, z których każdy zostaje starannie wybrany i w szczególny sposób predystynowany do tego, by poddać go kształceniu w ściśle określonej fazie fizycznego rozwoju dziecka.
Powinny one, już u najmłodszych dzieci, być tak ze sobą łączone, by poruszały jednocześnie ciało i umysł, dzięki wykonywaniu ruchów, które je zjednoczą i zharmonizują. Zadaniem nauczyciela jest znalezienie logicznego sposobu ich łączenia i – zgodnie ze stwierdzeniem Montaigneʼa2 – „przymocowywanie, za pomocą prostego szwa, do duszy dziecka”.
Im liczniejsze i bardziej zróżnicowane będą fizyczne doświadczenia dziecka, tym większa będzie – jeśli można tak powiedzieć – liczba pól, na których znajdzie swoje odbicie dziecięca wyobraźnia.
Jeżeli potraktujemy inteligencję jako umiejętność czerpania korzyści z doświadczenia, to rezultat będzie oczywisty, będzie nim wyraźny rozwój fizyczny i intelektualny. Im większa będzie różnorodność wyuczonych w dziecięcym ogrodzie ruchów rytmicznych, tym lepiej dziecko będzie przygotowane do
zajęć szkolnych, ponieważ ostatecznym celem edukacji przez rytm jest eliminowanie bezużytecznych nawyków, przy jednoczesnym stymulowaniu tych, które są przydatne i pożyteczne.
Nasz mózg, nasze mięśnie, nasz system nerwowy powinny wibrować intensywnym prądem życiowym, którego funkcją jest przekazywanie wrażeń, emocji i pomysłów. Mocą, która ten prąd emituje i która reguluje jego przepływ jest rytm. To on rządzi ruchem i spoczynkiem, dźwiękiem i ciszą, światłem i cieniem, radością i bólem, porażką i zwycięstwem…
Podczas prowadzonej w dziecięcym ogrodzie lekcji nauczyciel poczuje się jak w świątyni Prawdy. Nie ma nic bardziej wzruszającego i pokrzepiającego, niż usłyszeć dzieci szczerze mówiące o tym, co im przychodzi do głowy.
Chciałbym jeszcze powiedzieć o artystycznych możliwościach, jak też o sile wyobraźni najmłodszych. Obawiam się jednak, że zaprowadzi mnie to zbyt daleko i może zrobię to innym razem.
Na dziś ograniczam się do powtórzenia, że ćwiczenia rytmiczne (wykonywane w dziecięcym ogrodzie w formie zabaw) w naturalny sposób przygotowują umysł dziecka do tego, by osiągnął wyższy stopień pojmowania sposobu, w jaki funkcjonują jego codzienne gesty, w życiu pełnym aktywności i różnorodności działań, urodzajnym we wszelkiego rodzaju rytmiczne zdarzenia. Zdarzenia te są wyrazem ciągłych zmagań, które nieświadomie zachodzą w organizmie malucha, natomiast bez udziału doświadczenia nie będzie on potrafił później rytmizować życia, już jako człowiek dojrzały, świadomy i mądry…
_ _ _
PRZYPISY
- Jardin dʼenfants; tekst opublikowany w biuletynie Le Rythme (nr 34) z 1932 roku. Prawidłowe znaczenie słownikowe tego określenia oznacza przedszkole, jednak w tym wypadku proponuję dosłowne jego tłumaczenie jako Dziecięcy ogród. ↩︎
- Michel de Montaigne (1533-1592) – francuski pisarz i filozof epoki renesansu. ↩︎
© SPIMR – Stowarzyszenie Pedagogów i Miłośników Rytmiki
Dodaj komentarz